ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (32)
Fabryka formy
03.09.2013r.
Obrazek namalowany przez złość mógłby zostać sprzedany na aukcji za spore pieniądze, uchodząc za autentyk, a nie jakąś-tam podrzędną kopię. Kiedy przestąpi się próg szatni zawodników po minimalnie przegranym spotkaniu, to do uszu wwierca się głośne syczenie litery "S" w słowie "niedosyt". Choć powinno to być napisane przeciągle: "niedosssssssssssssssssyt".

Byłem świadkiem jak w Dębnicy Kaszubskiej młody zespół MKS-u przegrywał już 3:0 i słyszałem jak kibice gospodarzy oczekiwali, ba - wręcz żądali kolejnych trafień, jakby w starożytnym stylu - dobicia przeciwnika na zakurzonej arenie. Nikt z ławki rezerwowych debrznian nie miał zamiaru rzucić ręcznika, tak po boksersku, by oszczędzić młokosa, beniaminka piątej ligi z czarnym dzikiem w herbie. Zamiast tego zaczął się pościg jak w sensacyjnym filmie po krętych zaułkach murawy i niebawem był remis 3:3. Trzeba było posłuchać tej ciszy na trybunach Skotawii, gdy padł wyrównujący gol dla Debrzna. Rezultat końcowy był jednak niekorzystny dla nas.

Kiedy w kwietniu br. napisałem felieton "Grozi nam awans" wielu przypuszczało, że prawdopodobieństwo wygrania biletu do klasy okręgowej jest takie samo jak trafienie szóstki w lotto. Tymczasem pierwsza drużyna MKS-u zwarła przysłowiowe pośladki i wywalczyła promocję o szczebel wyżej, wydzierając zwycięstwo Chrobremu. Odganiać należy na lewo i prawo wszelkie demotywujące ten młody zespół uwagi niczym natrętne, krwiopijne komary, w stylu: "Po co weszli do piątej ligi?". Po sukces.

Ktoś zapyta: "Po jaki sukces?". Odpowiem wprost: wszystko zależy od nich samych, jak wysoko sobie tę poprzeczkę zawieszą. Obserwuję pierwszą drużynę MKS-u tak z bliska od dobrych kilku tygodni, mając nawet sposobność trenować z nimi (zapraszam innych do tej próby i ostrzegam, że nie dają forów...) i widzę, że obecnie spełnia ona kilka kryteriów, by powalczyć o znacznie więcej niż wskazuje aktualna tabela. Pierwszym czynnikiem jest dość wysoka frekwencja na treningach, co powoduje że niektórym zawodnikom trudno znaleźć się w "osiemnastce" na mecz. Po drugie - jakość treningów jest na tyle urozmaicona, że fabryka formy fizycznej idzie pełną parą. Po trzecie - mamy kilku graczy z doświadczeniem i resztę młodej grupy piłkarzy, którzy dopiero co pożegnali juniorskie rozgrywki, a już kilku z nich bez pardonu weszło w seniorską rywalizację i prezentuje się bardzo dobrze (nie podam nazwisk, żeby nie zapeszać). Zatem - mieszanka rutyny z młodością, wręcz wybuchowa, o której przekonała się choćby Brda na inaugurację sezonu.

Niestety proces uczenia się ma to do siebie, że na początku przygody z czymkolwiek na wyższym poziomie popełnia się drobne błędy, które wiele kosztują. Po porażce w Dębnicy piłkarscy eksperci powiedzieliby, że "młodzi z MKS-u zapłacili frycowe", taki podatek od awansu. Zawodnicy oprócz doskonalenia formy fizycznej w owej Fabryce muszą również zwrócić uwagę na przestawienie się mentalne na tym szczeblu rozgrywek i uzbroić się w cwaniactwo w ostatnich minutach meczu, gdy wynik jest na styku, gdy trzeba dowieźć punkty do końcowego gwizdka. Jak się chce, to można.

Rola rezerwowych jest niebanalna. Pamiętam Bogdana Drapałę, który był "wiecznym" rezerwowym bramkarzem i miał niewiele szans, by zastąpić Adama Kowalczyka między słupkami. Mimo to trenował, był na każdym meczu wyjazdowym (nieważne czy 50 czy 150 km poza Debrznem) i kiedy dostawał szansę gry był rewelacyjny. Wiem, że jak się siedzi na ławce, to nie jest przyjemnie, bo chce się wyjść w podstawowym składzie, ale należy zrozumieć, że jeżeli trenujesz, to z pewnością zagrasz. Wejdziesz na ostatnie pięć czy dziesięć minut i dasz świetną zmianę, która przyczyni się do wygranej zespołu. Spójrzcie na to z tej strony.

                                                                     (© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::