ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (36)
Nawał(ka) pracy
08.11.2013r.
Fakt, że reprezentacja Polski w piłce nożnej opada jak jesienny liść z drzewa rankingu FIFA, podnoszony jest wszem i wobec do rangi skandalu państwowego. W końcu wszyscy jesteśmy drużyną narodową - jak głoszą reklamy. Brakuje nam ostatnio skrzydeł, nieco większych niż te, w które natura wyposażyła biedronki, by wzlecieć hen wysoko na futbolowe szczyty. Jakimś dziwnym trafem niczym na wyścigu wierzchowców łeb w łeb z wynikami kadry idą rezultaty co do stanu zdrowia polskich dzieci, które tyją najszybciej w Europie.

W czasach podstawówki i liceum zapamiętałem tylko jedną osobę na około sześćdziesiąt, która miała cykliczne zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego. Pamiętam, że tej osobie wcale nie było do śmiechu z tego powodu i często gdzieś tam rysował się mu grymas odtrącenia z grupy. Obecnie takich osób ze zwolnieniami od aktywności fizycznej w szkołach jest wiele i w większości można mówić o epidemii lenistwa.

Swego czasu pojechałem służbowo do Stanów Zjednoczonych w okolice Nowego Jorku. Z tej wyprawy utkwiło mi w pamięci kilka rzeczy, a mianowicie: po pierwsze - nie pojadę tam za własne pieniądze; po drugie - osiem samochodów na dziesięć to samochody terenowe, które żłopią ropę jak smoki, a ropa w Stanach w przeliczeniu na litry jest tańsza niż u nas; po trzecie wreszcie - dziewięć osób na dziesięć, które widziałem mają cholerną nadwagę. Ta nadwaga nie bierze się z wrodzonych genów, ale tylko i wyłącznie ze sposobu życia i nawyków odżywiania. Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja kiedy pewnego ranka musieliśmy udać się z hotelu do siedziby firmy na spotkanie. Do pokonania było jakieś czterysta metrów i naturalnym wydało nam się, aby po prostu się przespacerować. Cały misterny plan poszedł w diabły, gdy się okazało, że nie mamy gdzie bezpiecznie przekroczyć jezdni - nie było nigdzie przejścia (!). Postaliśmy około dziesięciu minut, licząc na to, że pomimo braku "zebry" jakieś auto zatrzyma się i nas przepuści. Marzenia ściętej głowy. Wróciliśmy do hotelu i musieliśmy użyć samochodu. Ameryka!

Coś co kiedyś było przysłowiowym chlebem powszednim, teraz nie wiedzieć czemu staje się czymś elitarnym. Zdziwiła mnie niedawno odpowiedź jednego z uczniów tzw. gimnazjum sportowego, który stwierdził że nie chodzi na treningi, bo jest zmęczony zajęciami WF w szkole. Okazuje się, że dziesięć godzin lekcyjnych tygodniowo wykańcza kogoś, kto poszedł do szkoły sportowej. Hmm... w czasach szkolnych mieliśmy dwie godziny WF-u tygodniowo oraz dwie godziny SKS-u (wiem, że ten skrót SKS można różnie rozszyfrowywać obecnie...). W sumie cztery godziny lekcyjne, czyli trzy godziny zegarowe. Do tego dochodziło przynajmniej dwie godziny zegarowe dziennie na podwórku w dni powszednie i co najmniej po sześć-siedem godzin w soboty i niedziele. W sumie wychodziłoby ponad dwadzieścia godzin tygodniowo ruchu na łepka. I wcale nie mówię tutaj o tych, którzy grali w klubie. Dotyczyło to 99% dzieci z osiedla. Liga Mistrzów była na podwórku, a nie przed komputerem.

Pozytywne jest to, że już nie wytyka się palcami osób, które biegają po leśnych ścieżkach lub uprawiają nordic walking. Takie osoby spokojnie w wieku 70 lat będą mogły sobie same zawiązać sznurówki w butach. Dużym plusem jest to, że rodzice w Debrznie spojrzeli w drugie dno powstałej Akademii Piłkarskiej, gdzie przede wszystkim chodzi o ruch i rozwój dziecka, a dopiero potem o wyniki i potencjalną karierę piłkarza. Prozaiczny powód jest jeszcze jeden - w końcu dzieci mają być zdrowe, bo ktoś musi na nasze emerytury zapracować. Wszystkich czeka przyjemny nawał(ka) pracy.

                                                                     (© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::