AKTUALNOŚCI
Od 3:0 do 3:4 przy udziale "drukarza"05.10.2014r.
Wysokie prowadzenie do przerwy, wciąż 3:0 na osiemnaście minut przed finiszem i... porażka w ostatecznym rozrachunku 3:4 po kompletnie nieudanej końcówce spotkania. Tak zapamiętamy konfrontację juniorów B MKS-u z Chojniczanką Chojnice. Niejako przy okazji ten mecz utkwi w myślach z jeszcze jednej przyczyny: popisu nieudolności sędziego.

Jakub Bloch to nie jest pierwszoplanowa postać w gronie arbitrów. Młody, niedoświadczony i... zupełnie nie rokujący na przyszłość. Inna sprawa to pytanie co robił na boisku w Debrznie w potyczce czerwono-niebieskich z Chojniczanką "sprawiedliwy" z Chojnic? Osoba odpowiedzialna za obsady popełniła duży błąd nawet, jeśli to "tylko" rozgrywki młodzieży, a więc siłą rzeczy o nieco mniejszym ciężarze gatunkowym.

Nie mamy zamiaru usprawiedliwiać przegranej wyłącznie słabym sędziowaniem, bo trzeba być obiektywnym i zauważyć, że jeśli emkaesiacy dominowali w premierowych 40 minutach, to po przerwie obraz gry zmienił się krańcowo. Rezultatem niedzielnej potyczki najbardziej odpowiadającym rzeczywistości boiskowej byłby jednak remis 3:3. Niestety, arbiter w doliczonym czasie gwizdnął rzekome przewinienie w polu karnym Macieja Petryczki i komplet oczek powędrował do Grodu Tura.

Pierwsza połowa zaczęła się doskonale dla debrznian. W 3 min. strzelał Dawid Raszliński, niepewny golkiper rywali sparował futbolówkę do boku, a nadbiegający Jakub Kierzek wpakował ją do siatki. Zespół Łukasza Płóciennika poszedł za ciosem i w 6 min. Dominik Fiegler zagrał do Kacpra Rekusza, ale mimo, iż piłka znalazła się w celu gol nie został uznany, bo "Reksiu" był na spalonym. W 8 min. Gracjana Zawadzkiego wyręczyła poprzeczka po uderzeniu z dystansu, ale to odosobniony przypadek, ponieważ inicjatywa cały czas była po stronie gospodarzy. Jej efektem była druga bramka, którą strzelił Fiegler. W 18 min. przymierzył z daleka i przy pomocy dość nieudolnej interwencji golkipera (piłka przełamała mu ręce) zrobiło się 2:0. Chwilę później pech dopadł właśnie Fieglera. Z powodu urazu stawu skokowego był zmuszony opuścić boisko, co było sporą stratą dla drużyny. Wiadomo już na pewno, że Dominik rundę jesienną ma "z głowy".

Następne szanse to próby Raszlińskiego w 28 i 30 min. Zabrakło niewiele do powodzenia w obydwu akcjach. W pierwszej minucie doliczonego czasu tej części podwyższyliśmy na 3:0 za sprawą sprytnego strzału Kamila Masternaka w długi róg przy słupku. Po wyjściu z szatni zaczęło się wszystko co najgorsze tego dnia. Goście nie mając nic do stracenia przycisnęli, mocno zaatakowali i raz po raz groźnie było pod bramką Zawadzkiego. Pękliśmy w 62 min., gdy chojniczanie skutecznie wyegzekwowali karnego, gwizdniętego (prawidłowo, gwoli ścisłości) za faul Gracjana. Przeciwnicy chwycili wiatr w żagle i wkrótce, w 65 min. uzyskali kontaktowe trafienie...

Broniliśmy się, konstruując od czasu do czasu kontry, ale bez powodzenia. Chojniczanka wyrównała na 3:3 w 76. minucie. Za łatwo pozwoliliśmy na swobodne hasanie pomocników i napastników na naszej połowie i skutki były łatwe do przewidzenia. O czwartej bramce było na początku. Przegraliśmy zatem mecz, który długo układał się po myśli MKS-u. Żal, bo pełna pula spokojnie mogła zostać nad Debrzynką. W kolejnym spotkaniu czeka team Płóciennika wyjazd do lidera, Tęczy Brusy. Potyczka odbędzie się w sobotę 11 października o godz.11.00.

Oto jak widział konfrontację z Chojniczanką trener:

"Porażki bolą same w sobie, jednak przegrane w meczach, które do przerwy wydają się wygrane bolą podwójnie. Ten należał do tego typu. Składne akcje, wygrane pojedynki jeden na jeden, walka o każdą piłkę, wyprzedzanie w kryciu, no i przede wszystkim wynik, 3:0 do przerwy. Wszystko czego mógłby sobie życzyć trener i drużyna... Poza kontuzją Dominika (tuż po ładnym strzale z 25 metrów i słabej interwencji bramkarza), spotkanie układało się po naszej myśli. Mimo agresywnej gry przeciwnika nasza determinacja pozwoliła nam przez większość pierwszej połowy prowadzić grę według własnych zasad. Jednak piłka nożna jest bardzo zmiennym sportem i namiastką tego była druga połowa. Niby nic nie wskazywało na zmianę rezultatu, kilka akcji po jednej i drugiej stronie, bliższe krycie gości, kilka ostrych starć i fauli, na które sędzia nie reagował, kilka przegranych dryblingów, wreszcie kilka prostopadłych piłek i niezablokowanych podań, za szeroka gra w obronie i rzut karny z kapelusza! Złość, smutek, rozgoryczenie. Łzy w oczach niektórych zawodników aż ściskały za serce. Ciężko powiedzieć coś zaraz po meczu. Zabrakło trochę sił w końcówce, troszkę szczęścia? Chyba przede wszystkim zabrakło nam doświadczenia, mądrzejszej gry w obronie, dokładniejszego ustawienia stoperów, wzięcia ciężaru gry na siebie przez niektórych zawodników z przodu, kilku dokładniejszych, ale i mądrzejszych dograń. Zabrakło spokoju! Dziękuję za walkę, zaangażowanie i serce włożone w grę! Dziękuję ławce rezerwowych, że do końca wspierała chłopaków na boisku i nie miała żalu o brak zmian. Z każdej porażki należy wyciągnąć lekcję. Każdy z Was, żeby za tydzień zagrać lepiej niż w dzisiejszym meczu, powinien przyjść we wtorek na trening z podniesioną głową. Głową pełną chęci do pracy i nauki, bo jak widać po tym spotkaniu dużo nam jeszcze brakuje do tego, żeby takie jak to prowadzić od początku do końca według własnych reguł gry. Pełna mobilizacja na treningach i zaangażowanie to podstawa do sukcesu."

MKS Debrzno - Chojniczanka Chojnice 3:4 (3:0)
Gole dla MKS-u: Jakub Kierzek (3), Dominik Fiegler (18), Kamil Masternak (40+1)
MKS: Zawadzki- Petryczko, Lender, Górnowicz, Okoński- Jaworski (77 Borucki), Masternak, Rekusz, Kierzek- Fiegler (24 Mich. Bucholc), Raszliński

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::