AKTUALNOŚCI
Popucharowe reminiscencje08.05.2015r.
Za nami finał Pucharu Polski na szczeblu podokręgu słupskiego Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, w którym MKS przegrał z Jantarem Ustka 0:3. Tak, to był faktycznie finał, czy to podoba się decydentom futbolowym w regionie, czy też nie. Po środowym wydarzeniu pozostał jednak niesmak i absolutnie nie jest on związany z postawą obydwu drużyn, przebiegiem spotkania, jego organizacją, tylko tzw. otoczką, zakulisowymi smaczkami, jakie mu towarzyszyły.

Nie jest tajemnicą, że na tym, aby mecz miał odpowiednią rangę nie zależało prawie nikomu. Prawie, gdyż jedynymi podmiotami zainteresowanymi właściwą oprawą zawodów i co za tym idzie PROMOCJĄ futbolu (wielkie litery całkowicie zamierzone) były wyłącznie obydwa kluby, czyli Jantar i MKS. To z Debrzna poszedł telefoniczny sygnał do Gdańska, a w ślad za nim pismo do prezesa Radosława Michalskiego "upominające się" o poważne potraktowanie pucharowych rozgrywek na ziemi słupskiej. Nasz głos został natychmiast poparty przez ustczan, dzięki czemu w końcu udało się "wybłagać" skromne trofeum dla zwycięskiego teamu.

Kiedy jednak okazało się, że z suwenirów będzie tylko puchar i nic poza tym (chociaż w 2014r. całość przebiegała zgoła odmiennie) uczestnicy finału we własnym zakresie porozumieli się co do jeszcze jednego. Zakupiono mianowicie ze swoich środków medale, które otrzymali zawodnicy Jantara i MKS-u oraz trójka sędziowska. Można? Można! Pamiątkowymi drobiazgami nagrodzili sportowców burmistrz miasta i gminy Debrzno Wojciech Kallas oraz wiceburmistrz Łukasz Jurkowlaniec w towarzystwie członka zarządu Pomorskiego ZPN Andrzeja Staszewskiego. Działacz o tym, że ma wręczać cokolwiek dowiedział się w... drodze do Debrzna, bo długo, do wtorku, wszystko wskazywało na to, iż przybędzie na stadion Paweł Kryszałowicz, wiceprezes związku, odpowiedzialny za jego słupską część. Tak się nie stało i nie ukrywajmy, zostało to negatywnie odebrane przez przedstawicieli obydwu zespołów, jako sporego kalibru zgrzyt. Ex-reprezentant kraju nie przyjechał, bo nie i już! Dlaczego? Tego nie wie nikt.

Szkoda, wielka szkoda, że dobre okazje, aby windować piłkę nożną w oczach wielu osób, także tych nie wielbiących specjalnie na co dzień tej dyscypliny sportu, są lekceważone. Gdyby bowiem paru ludziom "chciało się chcieć", zobaczyliby na wyglądającym zupełnie inaczej niż przez dziesiątki minionych lat Stadionie Miejskim w Debrznie dobry mecz, na równym boisku, w obecności blisko pięciuset(!) widzów, NORMALNE zachowanie publiczności w czasie gry i po końcowym gwizdku (podkreślamy to, bo w Polsce nadal niemalże z lubością chce się widzieć tylko złe rzeczy związane z futbolem), co objawiło się m.in. brawami dla zwycięzców i pokonanych.

No tak, a może tylko nam wydaje się, że było w porządku? Może ktoś z boku (związkowego najpewniej) krzyknie: czym się tu zachwycać, przecież to TYLKO jakiś tam puchar! Nie, nie jakiś tam, to ważne rozgrywki, w których uczestnictwo powinno być przyjemnością i bonusem szczególnie dla klubów z klas niższych, a nie odrabianiem pańszczyzny, jak to było przez lata, wcale nie jedynie z winy piłkarzy.

Na kanwie tego przypadku nasuwa się jedno proste, może nieco prowokacyjne pytanie, ale niech osądzą czytający ten tekst czy nie zasadne: czy gdyby w finale Pucharu Polski na szczeblu podokręgu zmierzyły się na przykład Gryf Słupsk z Pogonią Lębork, podejście do tematu byłoby takie samo? Hm...

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::